czwartek, 23 września 2010

PWC Superfinal

Tegoroczny Superfinał zawodów Pucharu Świata odbywa się w Denizly w Turcji. Bierze w nich udział 133 zawodników z całego Świata. Z Polski zakwalifikowało sie jedynie dwoje zawodników: Katarzyna Grużlewska-Łosik i Rafał Łuckoś. Zawody trwają 10 dni. W ciągu ich trwania wyłoniony zostanie Mistrz Pucharu Świata.

1 konkurencja miała długość 71,1 km.










żródło: pwca.org

Zwycięzca konkurencji został Ande Rainsford z RPA. Pierwszą kobietą na mecie była Seiko Fukuoka-Nevile z Francji. Rafał Łuckoś doleciał do mety jako 7! Katarzyna Gruźlewska-Łosik zajeła 12 miejsce wśród kobiet. Pełne wyniki tutaj

 Film z 1 konkurencji

Pierwszy dzień zawodów rozpoczął się chaotycznie. Psuły się busy, chaos na starcie, rozstawianie w pospiechu namiotów itd., pisze na blogu kadry Szwajcarów Martin Scheel. W końcu okno zostaje otwarte o 13:30. Wiatr zaczynał się już odwracać. Kto nie wystartował na początku miał poważne kłopoty. Zaczęło wiać z tylu i po startowisku szalały dust devile. Bez licznej grupy pomocników nie dało by się odpalić, pisze na blogu DHV Torsten Siegel. Wielu nie udało się znaleźć w powietrzu o czasie. Inni walczyli o pozycje na gorze. Normalnie po cylindrze startowym ciśnienie spada, ale tam czekał na zawodników jeszcze jeden "komin potwor" - mocny, wąski, poszarpany i ze wszystkimi w środku. Reszta trasy była już spokojniejsza. Pierwsza grupa zapedziała się i w efekcie prawie cala wylądowała. Wśród tych na ziemi znalazły się sławy takie jak Armand, Russel, Jassen... Druga grupa leciała już bardziej zachowawczo. 40 pilotów doleciało w przeciągu 5 min na metę zarabiając ponad 900 punktów. w sumie 97 pilotom udało się oblecieć konkurencję.


2 Konkurencja o długości 63,25 km właśnie wystartowała.
Wyniki konkurencji na żywo
Mapa zwózki na żywo
Pełne wyniki








źródło: pwca.org

Konkurencję wygrał Luc Armant. Rafał Łuckoś 105. Katarzyna ze względu na złamaną nogę zrezygnowała z dalszego udziału w zawodach.

Uzupełnienie:
Podczas wyjazdu na startowisko najczęściej powtarzające się pytanie było: "co to za chmury?", pisze Uli Prinz na blogu DHV. Wyglądały jak wilgotne, wznoszące się powietrze, następnie w gorze potargane przez silny wiatr z rożnych kierunków. Nie dziwiło zatem, ze żaden z pilotów nie kwapił się do przygotowań do startu. Nawet zapewnienia meteorologa, ze to zjawisko jest poza warstwami powietrza używanymi prze paralotniarzy nie przekonywały zawodników. Dopiero obserwacja wind-dumiego, który wystartował i spokojnie sobie latał po okolicy, pozwoliła uwierzyć, ze da się latać. Bryza na startowemu odpuściła dokładnie z otwarciem okna. Nie należało jednak się zbyt rozprężać, gdyż doświadczenia poprzednich dni i lat pokazały, ze wiatr z czasem odwraca się i zaczyna wiać w plecy. Kto nie odpalił na czas, borykał się z poważnymi kłopotami. I znów nerwowe budowanie wysokości. Pierwsza cześć trasy oblatywana była na różnych wysokościach. Ci z przodu bardzo nisko, ci z tylu w startowemu, pisze Uli Prinz. Po 5 m/s kominie wszyscy się jednak zrównali. Później trasa prowadziła z powrotem na start. Tu miało znaczenie, kto przyleciał na jakiej wysokości. Ci wyżej zapierali się w dobrych noszeniach i udawali na 30 km dolot do mety. Ci, którzy przylecieli na wysokości startu musieli sporo się namęczyć, aby odrobić wysokość. Zwycięzcą Luck Armand pokonał trasę w 1 godzinę 14 min.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz